piątek, 11 maja 2018

#7 "Flamingi gryzą jak musztarda", czyli konkurs u Emmy Profond

Witam Was moi drodzy po dłuższej przerwie, nad czym bardzo ubolewam, albowiem pisanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność i bardzo żałuję, że nie mam tyle czasu na rozwój tego miejsca... Ponieważ nie było mnie tu od dłuższego czasu, będziecie musieli wybaczyć mi ogłoszenia parafialne, zanim przejdę do głównego tematu. Zatem rozpocznijmy tę część, aby mieć ją szybko z głowy!

Ogłoszenia

Po pierwsze najmroczniejszy etap tego roku już za mną (nie, nie chodzi mi o żaden kryzys w moim życiu, tylko egzaminy gimnazjalne) i teraz tylko czekam na zakończenie klasyfikacji, a co za tym idzie - na brak sprawdzianów, prac domowych i wytęskniony czas na pisanie, czytanie i oglądanie.

Po drugie oficjalnie ogłaszam iż pojawię się w Warszawie na koncercie Hollywood Vampires 12 czerwca! Niestety o rozmowie z Johnnym Deppem mogę sobie tylko pomarzyć, ale przynajmniej żywię nadzieję na dobrą zabawę w rytmie rocka! Planuję zrelacjonować to wydarzenie, dlatego będziecie mogli przeczytać o nim post zaraz po moim powrocie z Warszawy.

Po trzecie ogłaszam, że od dnia dzisiejszego posty na moim blogu będą pojawiały się co tydzień w piątki. Mogę również zapewnić, że postaram się o zdjęcia lepszej jakości, albowiem prawdopodobnie jest szansa, że na takowe mam możliwość:)


Źródło:
https://www.guitarworld.com/artists/the-hollywood-
vampires-announce-2018-tour


Ogłoszenia mamy już za sobą, zatem nie pozostało nam nic innego jak przejście do tematu dzisiejszego wpisu. Jak już mogliście zauważyć po tym nietypowym tytule, będzie się on tyczył w głównym mierze konkursu u Emmy z bloga O Niezwykłych Mowa (klik), a w roli głównej wystąpią między innymi flamingi. Stąd mój pomysł, aby w tytule zamieścić ten przedziwny cytat z "Alicji w Krainie Czarów". Zatem przejdźmy do zagadnień konkursowych!

1. Opis ulubionej, filmowej biżuterii

Długo zastanawiałam się, co umieścić w tej kategorii, gdyż zwykle nie zwracam uwagi na biżuterię w filmie. Z początku chciałam napisać o  przepięknych kreacjach Keiry Knightley, ale ostatecznie padło na Kapitana Jacka Sparrowa i jego pierścienie! Z resztą nie tylko ta część biżuterii u tego zacnego Pana mnie zachwyca. Uwielbiam sznury korali we włosach i chusty owinięte wokół jego nadgarstków oraz we włosach. Nie jest to typowy zestaw wieczorowy, ani zwykłe błyskotki, jakie zazwyczaj nosimy i to chyba za to kocham to, co reprezentuje sobą "biżuteria" dobrana przez Deppa.

Źródło:
http://www.jacksparrowcostuming.com/rings.htm


Niegłupim skojarzeniem są tutaj gwiazdy rocka, które aktor wziął sobie za przykład, uznając piratów za osiemnastowiecznych rockmanów. Akcesoria Sparrowa są dla mnie bardzo inspirujące, uwielbiam piracki styl z XVIII wieku w połączeniu z muzykami lat 70/80. Johnny'emu ta muzyka wprost gra w duszy, więc nic dziwnego, że odwzorowuje ją w swoich stylizacjach. To, do czego muszę się tutaj przyznać, to sentymentalny związek ze stylem biżuterii pirata. Często na co dzień inspiruję się tym, co właśnie nosił. Starodawne pierścienie z czaszkami i kamieniami noszę aktualnie codziennie, tak jak bandanę, którą przewiązuję na ręku. Czasami przewiązuję nią również moje włosy, a że są długie, proste i jasne, śmieję się, że wyglądam jak Axl Rose - wokalista Guns'n Roses.

2. Dlaczego flamingi są popularne?

Nie chciałam robić tutaj jednego, nudnego i długaśnego wywodu, więc postanowiłam zrobić ankietę społeczną i zapytać kilka osób z mojej rodziny, dlaczego ich zdaniem te ptaki są aktualnie takie  popularne. Ostrzegam tylko, że część tych odpowiedzi jest totalnie zakręcona i czytacie je na własną odpowiedzialność :)


Padły następujące pomysły:

  • wino Flamingo (nie piję alkoholu, ale mogę powiedzieć, że ma piękną etykietę)
  • weganizm - te ptaki żywią się w końcu między innymi roślinami i glonami, a wegański styl życia jest teraz przecież równie popularny co one same
  • wariactwo - przedziwny udział w "Alicji w Krainie Czarów" i odjechany kolor chyba wystarczająco to udowadniają
  • różowy - niezwykle modny, odważny kolor, aktualnie trochę  poszkodowany na rzecz żółtego
  • Barbie - w końcu to ikona różowego i prekursorka mody na niego, aktualnie również modna jako motyw w sieciówkach  
  • P!nk - spopularyzowała różowy dzięki swojej nazwie i koloru włosów
  • matura - maturzyści mają najdłuższe wakacje, a komu flamingi nie kojarzą się z wakacjami?
  • Arka Noego - bo w kocu gdyby nie ona nigdy nie poznalibyśmy flamingów
  • Pink Floyd - w zasadzie nie do końca wiem czemu, ale podejrzewam, że to skojarzenie nasuwa się przez obecność różowego w nazwie i obecności "Fl"  na początku drugiego członu, a mniej oczywistym dowodem jest to, że Floydzi śpiewali o tym, jak uczą się latać...


Oprócz mojej rodziny postanowiłam zapytać się co na ten temat sądzą moi goście specjalni. Musiałam w kilku przypadkach nagiąć trochę czasoprzestrzeń, ale liczą się efekty prawda? Nie zgłosicie tego nadużycia do Ministerstwa Magii, prawda?!

Pierwszy na moje pytanie odpowiedział Johnny Depp, który z papierosem w dłoni, ze śmiechem odpowiedział, że jest to zasługa Huntera Thompsona, "Las Vegas Parano" i hotelu Flamingo.


Źródło:
https://fdb.pl/film/713-las-vegas
-parano/plakaty

Jaką drugą udało mi się złapać Margot Robbie (masz od niej pozdrowienia Emma! Kazała mi przekazać, że zaprasza cię na herbatkę). Odpowiedziała ona żartobliwie, że to dzięki jej roli w filmie "Mary Queen of Scots", który ukaże się w 2018 roku, a w którym jej charakteryzacja z włosami w kolorze flamingo rzuca się w oczy.


Źródło:
https://jovemnerd.com.br/nerdbunker/
mary-queen-of-scots-margot-robbie-apar
ece-irreconhecivel-em-fotos-do-set/

Trzeciego zapytałam van Gogha i to właśnie przy tej wizycie musiałam cofnąć się w czasie. Moje pytanie zaskoczyło malarza, dla którego piękno pozostanie na zawsze w słonecznikach i gwiazdach. Jednakże opowiedział mi o pewnym malarzu, którego kiedyś poznał, a który lubował się w malowaniu tropików i nie omieszkał zapomnieć o flamingach. A mowa tu o Henrim Rousseau i jego kilku pracach.

Źródło:
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Henri
_Rousseau_-_The_Flamingoes.jpg


Przy ostatnim musiałam się się nieco naszukać i popytać muzyków z różnych czasów, aż w końcu udało mi się dotrzeć. A mowa tu o bluesowo - soulowym zespole z lat 50. Tworzyli świetną, klimatyczną muzykę, a ich nazwa to The Flamingos.



3.Opis stylizacji Margot Robbie.

Margot ma prześliczną urodę i we wszystkim wygląda cudownie, dlatego miałam problem z wyborem tylko jednej stylizacji.Po długich rozmyślaniach moimi faworytami zostały dwie kreacje w stylu retro/ vintage. Są piękne i z chęcią wzięłabym namiary od Robbie, gdzie je znaleźć!

Źródło:
http://www.zimbio.com/photos/Margot+Robbie/2018+G+
Day+USA+Los+Angeles+Black+Tie+Gala/oIUPbrrfONO


Jako pierwszą wybrałam białą kwiecistą sukienkę, w której aktorka prezentuje się nie tylko bardzo elegancko, ale i wygląda bardzo kobieco. Kwiaty w ciepłych kolorach pasują do jej jasnych włosów i karnacji. Chciałabym tutaj wyrazić swój zachwyt nad krojem tej sukni, który jest jednym z jej większych atutów. Jest bardzo zwiewny i  pełen uroku, a bufiaste rękawy nie pozwalają na nudę. Jak już mówiłam sama chętnie ubrałabym taką sukienkę! Do tego całość dopełniają elegancka, złota kopertówka i delikatne szpilki.

Źródło:
http://945theanswer.com/news/entertainment/i-tonya-reclaims-hardings-narrative-in-provocative-film

Druga kreacja jest już mniej wyjściowa, a bardziej codzienna. Nie mniej uważam, że ta stylizacja w dalszym ciągu jest bardzo elegancka. Wybrałam ją głównie ze względu na idealne wpasowanie w mój styl ubioru. Sama mam nawet koszulę i spodnie w tym klimacie. Biała koszula z czarnym wiązaniem przy szyi jest w stylu Brigitte Bardot. Jednakże posiada ona mnóstwo falbanek, które urozmaicają ją i nadają lekkości. W połączeniu z czarną wstążką sprawiają również, że jest ona bardzo kobieca. Spodnie w uniwersalną kratę są absolutnie cudne i sprawdzają się idealnie w połączeniu z górą. Były hitem w latach 50 i wracają ponownie do łask!


4. Krótka recenzja bloga Emmy Profond!

Pamiętam dzień, w którym przypadkiem trafiłam na niezwykły blog tej niesamowitej osóbki!
Miałam wówczas kryzys pisarski i zaprzestałam udzielać się na moim dawnym blogu. Pamiętam również, że wpisy Emmy pochłonęły mnie jak czarna dziura i zaczytywałam się nimi przez wiele miesięcy. Zadziwiła mnie ogromna wiedza, profesjonalizm, ilość obejrzanych filmów i masa pozytywnej energii jaką niosły wpisy. Widać, że do wszystkich nasza młodziutka Emma przygotowuje się skrupulatnie, a tematy, o których pisze, ją pasjonują. Ba! Żyje nimi, żyje w świecie o jakim nam się nie śni. W blaskach reflektorów, z Oscarem w dłoni, przed kamerami, u boku Margot Robbie i Hugh Jackman'a. I wiecie co? Wydaje mi się, że wcale jej świat nie jest aż tak kosmiczny, jak mogłoby się wydawać! Ja z uporem wierzę, a wręcz jestem pewna, że uda jej się to wszystko! A jak to mawiał Walt Disney " Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać". Trzeba tylko uparcie dążyć do celu  i pokonywać przeszkody jakie stawia nam los. Poza tym, że Emma świetnie pisze - bardzo lekko i często humorystycznie - sama okazała się fantastyczną osóbką! Jest bardzo miła, kreatywna i nie da się z nią nudzić! (Pracujemy razem nad wspólnym projektem, trzymajcie kciuki, żeby się udało!) Zawsze dodaje mi otuchy swoimi komentarzami i robi mi się cieplej na serduszku. W dodatku niesamowicie mnie inspiruje i to jej twórczość była bodźcem do założenia Herbacianego Poddasza. Dlatego, jeżeli nie znacie jeszcze jej bloga, musicie koniecznie wpaść i się z nim zapoznać! Obiecuję, że znajdziecie tam pełno recenzji filmów, więc nie będziecie musieli martwić się, co wybrać na nocny maraton filmowy!

Źródło:
https://www.easypromosapp.com/blog/2015/01/
crea-tu-propia-quiniela-de-los-oscar/


Mam nadzieję, że poprawnie zrozumiałam wszystkie podpunkty i o niczym nie zapomniałam! Życzcie mi powodzenia i mam nadzieję, że bawiliście się dobrze, czytając ten nietypowy post. Oczywiście żywię ogromne nadzieje, że się nie zanudziliście. W następnym poście opowiem wam o świetnej, wzruszającej książce, którą ostatni miałam okazję przeczytać. Nie chcę tu zbyt wiele zdradzać, więc potrzymam was w niepewności!
Wszelkie motywujące komentarze mile widziane, a chętnych poproszę o odpowiedź na pytanie o powód popularności flamingów. Niech będą zwariowane i pomysłowe! Jestem ciekawa, co w tym temacie sądzicie!

Dobranoc, lecę spać!
Wasza Ola

sobota, 24 lutego 2018

#6 Herbaciana Myślodsiewnia: "Edward Nożycoręki" i strach przed innością

Źródło:
https://giphy.com/gifs/edward-scissorhands-HPkDJm4TdLg5i


Na czym polega "Herbaciana Myślodsiewnia" i dlaczego nie będzie to standardowa recenzja "Edwarda Nożycorękiego"?


Od dawna uwielbiam analizować różne zachowania społeczne, dochodzić do tego, co siedzi w głowie danej osoby i wysnuwać "teorie spiskowe". Psychologia to taka dziedzina, która nurtuje mnie i wciąga w swój świat niesamowicie mocno. Kocham zagłębiać się w tematy dotyczące ludzkiej psychiki, jej zaburzeń i działania. Zawsze interesowałam się, co czuje morderca i jak działa jego umysł albo, jak wygląda świat z perspektywy psychopaty. Nic dziwnego, że po jakimś czasie wśród  bohaterów moich opowieści, które na razie leżą głęboko w szufladzie, zaczęło pojawiać się coraz więcej postaci z zaburzeniami psychicznymi. Poza analizą ludzi zaczęłam zagłębiać się również w inne dziedziny życia i wyrabiać sobie pewne czasami dziwaczne twierdzenia na różne tematy. Coraz bardziej chciałam wniknąć w świat filozofii, a także dzielić się przemyśleniami ze światem. Dlatego zapragnęłam stworzyć serię, w której podzielę się niektórymi z nich z Wami, moją Ohaną. I tak oto jest pierwszy post Herbacianej Myślodsiewni!



Źródło:
https://giphy.com/gifs/danny-elfman-12222jOGFqO4qQ


Do dzisiejszego ( i nie tylko...) tematu, jakim jest inność, odmienność, wyróżnianie się z tłumu, czy jak jeszcze chcecie to nazywać, zainspirował mnie między innymi film w  reżyserii Tima Burtona "Edward Nożycoręki". Z początku chciałam zrobić zwyczajną recenzję, ale pomyślałam, że przy tym dziele, bo jest to dla mnie pod pewnymi względami dzieło, trzeba na pewne kwestie zwrócić uwagę. I w ten oto sposób powstała Herbaciana Myślodsiewnia. Wcześniej już dywagowałam na temat miłości, o czym mogliście przeczytać tu (klik)Teraz pora zagłębić się w "Edwarda Nożycorękiego " i inność... Być może dowiecie się czegoś więcej o życiu, być może stwierdzicie, że plotę głupoty, a może pomogę tym, którzy borykają się z "problemem" bycia innym? Temat jest dosyć obszerny i z pewnością nie uda mi się poruszyć go dziś w całości, ale ponieważ jest on moim zdaniem bardzo ważny i wielu ludzi ma wciąż problem z akceptacją niekonwencjonalności, zdecydowałam się by podzielić go na kilka postów. Życzę udanego seansu!

UWAGA!

Przed "seansem" zaleca się uzbroić w cierpliwość, wziąć kubek ciepłej herbatki( może być ta z mojego przepisu: klik), otulić się kocykiem, zminimalizować oświetlenie i włączyć (najlepiej na słuchawkach) dołączoną muzykę, aby doświadczyć pełnometrażowych wrażeń!







Witaj drogi czytelniku!




Czy kiedykolwiek czułeś, że nie pasujesz do swojego otoczenia, byłeś niezrozumiany przez innych i odtrącony, a nawet uznawany za dziwaka? 

Co dzieje się wśród ludzi, gdy któreś spośród nich wychodzi spoza szablonu  umownej "normalności", wyróżnia się czymś spośród reszty? 

A może to w twoim otoczeniu znajduje się taka osoba? 

Może nieświadomie popełniasz błędy i snujesz błędne wnioski o niej? A może świadomie? Czy reakcje społeczeństwa na inność są w stu procentach od niego zależne? 
Jeżeli zagadnienia wokół, na pierwszy rzut oka prostej, inności ciekawią Ciebie tak bardzo jak mnie, to trafiłeś do dobrego wymiaru!

Dzisiejszy repertuar zawiera:

  • Definicję inności i normalności
  • Analizę dzieła Tima Burtona pod kątem omawianego problemu

Co to jest ta "inność"?


Zapewne zdziwi Was po co piszę, co oznacza inność. Powód jest bardzo prosty - inność jaką znacie, nie jest pełnym jej wyobrażeniem. Tak naprawdę nie ma osób innych, a jednocześnie są, bo każdy człowiek jest inny. Nie ma na świecie dwóch takich samych ludzi. Powiecie jednak, że są przecież osoby, które w jakiś szczególny sposób odznaczają się od reszty. To je nazywa się własnie tymi innymi.  Jednakże czym jest dla mnie naprawdę ta domniemana inność? Otóż już Wam mówię:

INNOŚĆ=ODWAGA DO BYCIA W STU PROCENTACH SOBĄ

Źródło:
http://www.playbuzz.com/briang19/vote-who-is-
your-favorite-johnny-depp-co-star
W danych grupach społecznych inność jest postrzegana w bardzo różnoraki sposób. Jest to zależne m.in. od kultury, przyzwyczajeń, tego jak zostaliśmy wychowani. Jest to norma wg. której powinno się podążać, czyli inaczej mówiąc poprawny system postępowania jednostki w danej grupie społecznej. Jednakże zdarzają się osoby, które nie chcą się podporządkować zachowaniom, jakie reprezentuje reszta., albo też wyróżniają się nie tylko duszą, ale i wyglądem( nie ze swojej winy). Wolą być sobą, nie umieją dostosować się do tego co wg. innych jest "normalne", bo wiedzą, że nie czułyby się dobrze, gdyby były zniewolone tą "normalnością".  Po prostu robią to, co kochają, pokazują kim są i nie ukrywają tego, chociaż inni wokoło zaczynają ich wytykać palcami, obgadywać a nawet gnębić psychicznie. Ważne jest jednak, aby wiedzieć, że nie istnieje ani "normalność" ani "inność", a przynajmniej nie w takich definicjach, w jakich są nam znane. 


DLACZEGO?


Bo Inność i Normalność są umowne, nie da się ustalić co oznacza idealnie i jedno i drugie, bo dla każdego mają inne granice i znaczenia. Definicja normalności wg. jednych, wyklucza się z definicją normalności według drugich, w wyniku czego te definicje kasują się wzajemnie i mamy jedno wielkie nic.
Na szczęście możemy spojrzeć w racjonalny, rzeczywisty i prawdziwy sposób na te dwa słowa. Dla mnie są to:



NORMALNOŚĆ=PODĄŻANIE WEDŁUG NARZUCONEGO SYSTEMU Z LĘKU PRZED BYCIEM SOBĄ W STU PROCENTACH, BYCIEM WYTYKANYM I CHĘCI PRZYPODOBANIA SIĘ RESZCIE GRUPY BĄDŹ LIDEROWI



I tak jak już wspominałam:



INNOŚĆ=ODWAGA DO BYCIA SOBĄ W STU PROCENTACH, a jeżeli tyczy się to naszego wyglądu, jak w przypadku Edwarda, to próbą odnalezienia się w społeczeństwie z naszą innością, pozostając całkowicie sobą.



Dawno, dawno temu...




      A może nie aż ta dawno temu, bo w 1990 roku, miała miejsce premiera "Edwarda Nożycorękiego" - przepięknego, wzruszającego i  mądrego dzieła, które wyszło z rąk Tima Burtona, którego twórczość uwielbiam! 
W rolę tytułową wcielił się Johnny Depp, który jak zwykle sprostał zadaniu na bardzo wysokim poziomie. I chociaż nie miał tu zbyt wielu kwestii do wymówienia, to  na uwagę zasługuje mowa ciała, w szczególności cała gama emocji, które wyraźnie zostały ukazane w oczach Edwarda. Na spojrzenie Nożycorękiego nie można było pozostać obojętnym, było w nim coś niesamowitego, przyciągającego widza i zachęcającego do wniknięcia coraz głębiej i głębiej w duszę, myśli, tajemnice  i wewnętrzne przeżycia postaci. Postaci, dla której los postanowił podarować niesamowicie przykrą historię... Postaci, dla której ludzie nie potrafili być ludzcy... Nie potrafili, gdyż...



Dlaczego inność tak bardzo przeraża? Dlaczego wzbudza w człowieku nienawiść, zazdrość? Przecież powinna wzbudzać ciekawość, a powoduje poróżnienia i niechęć...


A jak to było z Edwardem? 


Przyjęty z otwartymi rękami przez mieszkańców miasteczka,  staje się narzędziem do spełniania ich narcystycznych zachcianek i obrzydliwych żądz, by w końcu paść ofiarą ludzkiego egoizmu, braku akceptacji, panicznego przerażenia "nienormalnością" i walki z tym, aby być szczerym sobą.
Przez wiele lat odgrodzony od społeczeństwa, samotnie mieszkając w ponurym zamczysku po śmierci swojego "ojca" - wynalazcy, który go stworzył, jedynego człowieka jakiego poznał i którego śmierci był świadkiem - nie miał okazji, aby nauczyć się jak niedobrzy potrafią być ludzie. Wszystkich taktuje, jak swoich przyjaciół, pomaga im i jest w stanie poświęcić się, byleby tylko inni byli szczęśliwi. Jego dusza jest nie tylko niesamowicie tajemnicza, ale i piękna. Jest wręcz naiwna...
Burton bardzo mocno podkreślił kontrasty, paradoksalnie to, co dobre okrywając mrokiem, a to, co jest naprawdę złe, wielobarwną tęczą. Z jednej strony mamy Edwarda - twór człowieka, można by rzec android, z nożycami zamiast dłoni,  trupią twarzą pokrytą bliznami i mrocznym stroju w stylu steampunk. Ed jest małomówny, jego przeszłość jest owiana częściowo tajemnicą, a w dodatku zamieszkiwał przez całe "życie" mroczne, opuszczone zamczysko. Z drugiej strony zostaje nam ukazane miejsce pełne kolorowych domów, wypełnionych barwnie ubranymi postaciami, z których każda każdą zna, ba to prawie jedna, wielka rodzina - nikt tu nie ma przed sobą tajemnic! Paradoksalnie w trakcie filmu w oczy rzuca się, że pod sfałszowanym pięknem kryje się robactwo i ułuda, a najbardziej ludzkim bohaterem jest Nożycoręki, mimo iż nigdy człowiekiem nie był. A jednak jest nim bardziej od kogokolwiek na ekranie, jest szczery do bólu w każdym swoim zachowaniu i słowie. Bowiem nie to kim jesteśmy, ale jacy jesteśmy i jak postępujemy i czy jesteśmy na tyle odważni, by zmierzyć się z oszustwem, świadczy o naszym człowieczeństwie. Niestety im dłużej Edward przebywa wśród ludzkiej zarazy, tym bardziej doświadcza jej na własnej skórze. Burton poruszył również wiele innych problemów (w bardzo hiperboliczny sposób, ale w jego filmach wszystko takie jest, a jednak klimat wciąż jest niesamowity) oraz wiele zachowań ludzi i mechanizmów, jakie przejawia społeczeństwo w obliczu wyjścia spoza szeregu normalności. 



Mimo iż dzieło wyraźnie ma pokazać jak tragiczne w skutku może być niszczycielskie działanie ludzi i brak akceptacji, warto przyjrzeć się wielu innym aspektom. Mamy tu bowiem do czynienia z nowatorskim Frankensteinem, baśnią o tym skąd wziął się śnieg, a jednak mroczną i okrutną opowieścią,  tragiczną przeszłością Eda, historią o stracie rodzica i wadze wychowania, ale również przykład pięknej miłości i przemiany bohatera, który przejrzał na oczy...


BEHIND THE SCENES:
Źródło:
https://www.ranker.com/list/100-amazing-behind-the
-scenes-photos-from-iconic-movies/jude-newsome?page=4
Dla mnie jest to niesamowity film, czuję z nim niesamowitą więź, albowiem sama codziennie stawiam czoła fałszywym i nienawistnym ludziom. Nauczyłam się jednak jak wstać z kolan i żyć jako  "inny", a teraz jestem najszczęśliwszą osobą na świecie i dumną iż nie uległa paskudztwu tego świata.  Kocham każdego, chociażby był najokropniejszą osobą na Ziemi, wówczas mu współczuję, że zagubił się w życiu. Są dwie ważne wartości, których się trzymam, tak samo jak Ed: miłość i  dobro. Uparcie wierzę, że kiedyś odnajdą drogę do szczęścia i zaczną się nim dzielić z innymi. Dlatego proszę Was, przemyślcie to, co robicie, jakimi jesteście ludźmi i czy przypadkiem nie wplątaliście się w jakiś supeł w życiu i czy nie zapętlujecie się w nim coraz bardziej... Kochajcie siebie i innych, próbujcie odnaleźć w każdym cząstkę dobra, a znajdziecie i nie poddawajcie się, nawet jeśli na Ziemi "nie ma" dla Was miejsca. Ja od dawna wiem, że powinnam była urodzić się w innej epoce...Ale stało się jestem tutaj i znalazłam lek na problem z byciem "inną". W przyszłości mam nadzieję, że założę jakąś organizację, by szerzyć tolerancję i wzajemną przyjaźń. Problem nie tyczy się bowiem tylko odważnego bycia sobą, ofiarami często są osoby o innym kolorze skóry, transseksualiści, czy też homoseksualiści... Tylko czy oni są w czymś gorsi od "normalnych"? Stanowczo nie, a nawet bardzo często  są o wiele pozytywniejszymi osobami niż żyjący w nienawiści i złej energii heteroseksualny, biały, pracujący w korporacji typowy Pan Kowalski...

QUOTES:

"Not all things beautiful and strange belong in this world"

"-Hold me.
-I can't"

"Everything has beauty but not everyone sees it"



Źródło:
https://www.buzzfeed.com/juliapugachevsky/hold-me-i-cant?utm_
term=.chNQqJLZ9&sub=4050010_7089900#.dx3xj29wX


Gorąco zachęcam do obejrzenia "Edwarda Nożycorękiego" nie tylko, dzięki niepowtarzalnemu klimatowi, pięknemu przesłaniu, artystycznym aspektom, magicznej muzyce Elfman'a (w której się całkowicie zakochałam i mogę słuchać na okrągło), czy wspaniałemu Deppowi i Winonie Ryder w rolach głównych ( w ich relacji na prawdę było coś uroczego i subtelnego).  Ale również dlatego, że jest to film jedyny w swoim rodzaju, wzbudzający ogrom rozmaitych emocji, nakłaniając do refleksji. Przyznam, że film poruszył mnie do sedna i naruszył zbyt wiele strun w moim sercu, aż wydobył z niego prawdziwą muzykę, przepełnioną żalem - łzy...


Źródło:
https://weheartit.com/entry/41220002


Napiszcie proszę, jak spodobała Wam się taka forma i koniecznie dajcie znać co o tym sądzicie oraz czy widzieliście już "Edwarda Nożycorękiego". Zachęcam do dyskusji w komentarzach, w którą chętnie się włączę!
Do napisania!
Wasza Ola Nożycoręka...


P.S. U mnie za oknem pada śnieg! 
Wielkie dzięki Ed, zaraz lecę potańczyć!


Źródło:
http://rebloggy.com/post/christmas-winter-girl-film-movie-edward-
scissorhands-winona-ryder-beautiful-gif/69715166069

Źródło:
https://78.media.tumblr.com/52dc751bef5a91ca130a0630e33a13a6/tumblr
_oi74bqKvtd1rfd7lko1_400.gif

THE END

poniedziałek, 18 grudnia 2017

#5 Herbaciane Święta: świąteczne książki, które pragnę dostać w swoje łapki i dywagacje o miłości...

Witajcie ponownie!
Dzisiaj postanowiłam znowu podzielić się z Wami moimi rozmyśleniami, ale żeby nie było znowu tak poważnie, to przeniesiemy się również w świat lekkiej i przyjemnej literatury świątecznej, którą najlepiej jest czytać w blasku kominka, będąc opatulonym ciepłym kocykiem, zaopatrzonym w zimowe skarpety i trzymając kubek gorącej... herbaty! Bo co innego mogłaby Wam proponować właścicielka Herbacianego Poddasza? A no właśnie, że mogłaby, mogłaby Wam zaproponować pyszną kawę, albo kakao... (Tak, to ten wyjątkowy moment, w którym pozwalam Wam pić coś innego przy książce niż herbata, więc dobrze Wam radzę korzystajcie!) Oczywiście, uważając przy tym, aby nie pochlapać książki, bo która książka chciałaby zostać pochlapana?

Świąteczna literatura...

Wszystkich Grinchów z góry przepraszam za tak dużą dawkę świątecznej atmosfery u mnie, ale co ja poradzę, że tak bardzo kocham Boże Narodzenie? I chociaż nie przepadam za mdłymi romansami, schematycznymi komediami i obyczajowym klimatem, to takie odmóżdżacze czasem lubię poczytać... W szczególności dzieje się tak w okresie świątecznym, w wakacje, albo w roku szkolnym, kiedy mój mózg woła o pomstę do nieba... No w każdym bądź razie wydaje mi się, że każdy z nas czasami lubi chwycić za coś lekkiego, aby nie zmęczyć się za bardzo!
Dlatego przygotowałam kilka świątecznych pozycji, które być może kogoś zaciekawią, a przyznam szczerze, że chętnie sama bym po nie sięgnęła! Gdybym tylko miała więcej czasu w Święta...
Może z nieba spadnie jakaś gwiazda( może niekoniecznie Betlejemska, ale wiecie...taka zwyczajna) i spełni moje marzenie?

1. "Opowieść wigilijna" Charlesa Dickensa


Myślę, że tej pozycji nikomu nie trzeba przedstawiać... No chyba, że jest się mną:) I tak jest to kolejny klasyk, którego nie miałam okazji przeczytać niestety, ale mimo wszystko historię znam, bo o niej raczej nie dało się i nie da, nie słyszeć. W tym roku mam nadzieję, że uda mi się za nią zabrać, a jeżeli nie to w nowym, w styczniu, wiecie... Takie moje postanowienie noworoczne:) Chociaż w zasadzie powinno się ją przeczytać w Wigilię, ale ciii... Czy możemy przemilczeć ten fakt?


Do tej pozycji zachęciła mnie Karolina z kanału Another Pony(klik). Powieść powstała na bazie rosyjskiej legendy o Śnieżynce i autorka odwołuje się w swoim utworze do jej różnych wersji. Nie wiem czy mamy tu do czynienia z retellingiem tej baśni, czy też była ona i wyłącznie inspiracją dla Pani Eowyn, ale nim sięgnę po "Dziecko Śniegu" z pewnością zainteresuję się najpierw oryginałem przywianym przez mroźne wiatry z Rosji...

Żródło:

3. "Oświadczyny" Tasminy Perry


Z kolei na tę książkę natknęłam się na kanale Mai(klik). Kiedy tylko usłyszałam o czym jest, od razu wiedziałam, że muszę kiedyś po nią chwycić! Tym bardziej po moich przeżyciach, ale o tym w dalszej części, czyli dywagacjach... No cóż mam po prostu nadzieję, że dzięki tej książce z powrotem uwierzę w piękną, prawdziwą miłość? Kto wie kiedy ktoś wyskoczy i krzyknie "Kocham Cię!"... Żartowałam... Takie rzeczy dzieją się w większości tylko w książkach i filmach, ale kto powiedział, że cuda się nie zdarzają? Widzicie tyle jest osób krytykujących osławione trójkąty miłosne, mówiących, że takie sytuacje nie mają miejsca w rzeczywistości... Muszę Was zasmucić, że niestety mają i jestem tego najlepszym przykładem... Oraz tego, że w życiu niekoniecznie zostaje się takim Peetą, czy Maxonem... Ale przecież życie lubi nas zaskakiwać i nigdy nie przewidzimy czym, prawda? Mam związaną z tym jedną anegdotkę, ale ją opowiem kiedy indziej...

Żródło:

4. "Świąteczne marzenie" Amandy Prowse, czyli kolejna książka złapana u Mai...


Co tu dużo mówić...Święta, Nowy Jork, romans, czyli coś, co tygryski lubią najbardziej! A tak już poważniej, to kolejna książka w świątecznym klimacie, która ma za zadanie omamić nas bajkową relacją kobiety z mężczyzną, ale która dziewczynka, powiedzcie mi, nie lubi bajek? Ja jestem ich zdecydowaną fanką! I to nie tylko tych w klasycznym wydaniu, ale również tych bardziej dla dorosłych, bo czemu by nie? Jak już mówiłam każdy czasem lubi poczytać coś lekkiego! I każda kobieta lubi odpłynąć w fantastyczny świat marzeń i księcia jak z bajki...

Żródło:


5."Światło" Jaya Ashera, czyli autora osławionych "13 powodów"


Szczerze mówiąc jeżeli miałabym sięgnąć po tę książkę, to najpierw przeczytałabym"13 powodów", które pomimo ogromnego szumu, wcale nie są wysokich lotów, ale nie będę się wymądrzać, bo nie miałam ochoty po nie sięgać i na razie tak zostanie... No chyba, że zapragnę w niedługim czasie sięgnąć po "Światło" właśnie. Jestem ciekawa, czy ta powieść wyszła Jay'owi lepiej i jak autor czuje się w klimatach świątecznych... Nie wiem dlaczego, ale ta książka budzi we mnie po prostu nadzwyczajną na świecie, ludzką ciekawość:) 

Żródło:

6."W śnieżną noc" Johna Greena, Maureen Johnson i Lauren Myracle


Tej powieści również jestem niezmiernie ciekawa... Z twórczością Greena miałam okazję się poznać natomiast twórczość pozostałych dwóch autorek jest dla mnie jedną, wielką niewiadomą. Co do utworów Johna nie jestem ich ogromną fanką, nie są to do końca moje klimaty, ale w sumie tak teraz myślę, że muszę sobie powieści Greena odświeżyć, bo czytałam je cztery lata temu, a od tego czasu mój gust literacki makabrycznie się zmienił... Liczę, że ten mały zbiór łączących się ze sobą opowiadań mnie zachwycie, jeżeli złapię go przed sylwestrem! 

Żódło:

7."Pudełko z marzeniami" Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogazińskiego


I tu pojawia się kolejna pozycja, która mnie szaleńczo fascynuje... Z polskimi autorami nie miałam jeszcze zbytnio do czynienia, pomijając lektury szkolne, których za wyjątkiem dramatów, nie wspominam za dobrze... Ale kto lubi lektury szkolne? One w końcu tak bardzo uprzykrzają życie, kiedy chce się czytać to, na co ma się ochotę i zamiast zachęcać, bardziej zniechęcają do czytania...
W powieści tego polskiego duetu panuje tak ogromny, zwariowany misz masz, że to wystarczy, abym z zapałem złapała ją w księgarni i rozpoczęła czytanie! Bo kto inny, jak nie Prim, lubi wariactwo do potęgi n-tej? I to jeszcze w świątecznym klimacie...

Źródło:


8."Aleja Siódmego Anioła" Renata Kosin


Jak już weszliśmy w temat polskich autorów, to w nim zostańmy... Ta pozycja przykuła moją uwagę opisem, który mnie, jako fankę aniołów, zaciekawił... Chociaż przyznam, że w "Darach Anioła" zatrzymałam się na drugiej części... Nie dlatego, że mi się nie podobało, ale wypadły mi inne rzeczy do czytania, najprawdopodobniej lektury i wyrwałam się z tego uniwersum, ale z pewnością do niego wrócę!
Do tego w powieści Pani Kosin mamy tajemnicę, list z przeszłości i jakiś mały element fantasy? A i zapomniałabym o przepięknym motywie marzeń...
Liczę na magiczną, wzruszającą historię i zimowy klimat! A w dodatku ma śliczną okładkę! Czyli coś dla Okładkowych Srok!


Źródło:

9."Dwanaście niedokończonych snów" Nataszy Sochy


To już ostatnia pozycja, o której Wam dzisiaj wspomnę i tym samym znów książka Polki, bo czemu by nie? W końcu trzeba wspierać naszych rodzimych twórców... Co z tego, że patriotyzm nie bardzo mi w duszy gra... A wręcz czasem jego nadmiar w naszym społeczeństwie mnie denerwuje? Myślę, że to temat nie na teraz, ale kto wie, może kiedyś podzielę się się dłuższymi rozmyśleniami na ten temat? Może tak, a może nie... To się okaże, a na razie wróćmy do Panny Nataszy.
Dlaczego chciałabym przeczytać "Dwanaście niedokończonych snów"? Ano dlatego, że uwielbiam motyw marzeń sennych! Do tego okraszony Świętami Bożego Narodzenia! Sny są dla mnie od zawsze wielką zagadką i ciekawi mnie ich geneza. Nie wiem, czy są figlarnymi wytworami naszego umysłu, pokazują nasze marzenia i lęki, czy też są wskazówkami i przepowiedniami? I czy w ogóle mają jakiś sens w naszym egzystowaniu? Może w przyszłości będzie mi dane się tego dowiedzieć?

Źródło:

 Dywagacje o miłości...

Moje mniemanie o tym uczuciu/reakcji chemicznej/odruchu biologicznym bardzo zmieniło się na przestrzeni lat, co wcale nie jest zadziwiające...


Ale no właśnie, czym właściwie jest miłość?
To pytanie zadawałam sobie kiedyś bardzo często, ale teraz jestem przekonana, że doskonale wiem co to jest. Chociaż za parę lat pewnie będę się śmiać z moich aktualnych wniosków... Miłość mogłabym określić naprawdę niezliczoną ilością określeń, ale z pewnością nie użyłabym tych trzech u góry (uczucie, reakcja chemiczna, odruch biologiczny). To prawda, że miłość jest w pewnym sensie z nimi powiązana, ale uważam, że jest to stan o wiele głębszy i nie tyle wynikający z naszych instynktów, co z naszego umysłu, duszy, dojrzałości. Człowiek zakochuje się w kimś na prawdę, gdy dojrzeje. 

Zapytacie mnie co o tym może wiedzieć kilkunastoletnia dziewczyna? 

A no właśnie może i chociaż nie jestem znawcą tej dziedziny i nie mam wiedzy naukowej, czy psychologicznej na ten temat, to jednak mogę bazować na moich własnych przeżyciach i wnioskach, jakie z nich wyciągnęłam. Nie będę tutaj opowiadać mojej historii, bo to nazbyt prywatna strefa mojego życia i chcę ją zachować dla siebie. Wiem tylko, że jak z początku nie mogłam się pogodzić z zaistniałą sytuacją w moim związku, tak teraz widzę, że było to potrzebne i dużo zawdzięczam tamtym chwilom... Być może gdyby nie one nie zaczęłabym wierzyć w siebie i nie odkryłabym jak to jest prawdziwie kogoś kochać. Wiele osób równoważy miłość z zauroczeniem, przelotnym romansem, czy podobaniem się płci przeciwnej z wzajemnością... Jest to jednak karykaturalny błąd, który popełnia wiele osób, szczególnie w wieku nastoletnim, a szybkie rozpoznanie swojego stanu może pozbawić wiele osób przykrych doświadczeń. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie jest to proste, ale nie traćmy nadziei, bo każde z nich może przerodzić się w prawdziwą miłość. 

To czym moim zdaniem jest prawdziwa miłość?  

Zakochać się prawdziwie może tylko człowiek, który jest dojrzały, jak już wcześniej wspomniałam, który ma otwarte oczy na drugiego człowieka, a przede wszystkim jest otwarty na jego duszę. Bo miłość to nie jest upodobanie sobie czyjegoś wyglądu, ani nawet charakteru, prawdziwe kochanie kogoś jest czymś o wiele głębszym i silniejszym, co nawet trudno ubrać mi w słowa... To uwielbianie kogoś bezinteresownie, rozumienie bez słów, twoja kopia zamknięta w drugiej osobie, to zaufanie i bezgraniczna przyjaźń, powiązanie i poczucie, że odnalazło się utraconą część siebie, ten jeden, jedyny brakujący element układanki... To akceptacja wszystkich wad, przebaczanie bez zastanowienia, podsumowując bezgraniczna więź z duszą drugiej osoby, a nie wygląd i kilka nie mających znaczenia, pustych słów "Kocham Cię"...

Anegdotka...

Jeszcze w te wakacje moja kuzynka powiedziała mi, że "Zakochać się można tylko raz", na co głośno parsknęłam i wybuchnęłam śmiechem, teraz jednak dostrzegłam sens w jej słowach.  Zauroczyć się, podobać się ze wzajemnością, przelotnie "kochać" kogoś,  możemy wiele razy, ale prawdziwą miłość, przypisaną osobę, która na nas czeka mamy tylko jedną...
Po jej utracie przeżywamy coś bardzo głębokiego, porównywalnego do żałoby, wyrwania cząstki nas i trwamy w oczekiwaniu na jej powrót... 
Bo wiemy, że to własnie TA osoba i nie jesteśmy w stanie wejść w kolejny związek...

A co ja porabiam w tym sfiksowanym świecie?

Moja historia miłosna nie skończyła się kolorowo, ale noszę w sobie nadzieję i dumę, że to, co czuję jest PRAWDZIWE, bo moim życiowym powołaniem jest głoszenie prawdy i tylko ją chcę przekazywać innym. Czuję, że Bóg podarował mi TĘ osobę w darze, abym mogła przeżyć to, co przeżyłam i dojrzeć, by zrozumieć MIŁOŚĆ. I cokolwiek podaruje mi w przyszłości los, wierzę, że będzie to sprawiedliwe i słuszne i że moje drogi skrzyżują się jeszcze kiedyś z tą osobą...


Tym poważnym tonem się z Wami żegnam i obiecuję, że juto żadnych dywagacji nie będzie...
Uważam, że święta są czasem przemyśleń i zadumy, dlatego takie dywagacje może się jeszcze pojawią...
Do zobaczenia jutro!
Buziaki, dobranoc!
Ola:3

P.S. Koniecznie skomentujcie i dajcie znać, czy któraś z pozycji Was zaciekawiła, co myślicie o moich rozważaniach i czy chcecie więcej takich DYWAGACJI :D

sobota, 16 grudnia 2017

#4 Herbaciane Święta: TBR Grudzień i nostalgia...

Witajcie ponownie!
Dzisiaj drugi dzień świątecznej serii na moim blogu!
Za brak przedwczorajszego postu bardzo Was przepraszam, ale miałam wczoraj występ i wróciłam tak zmęczona do domu, że nie dałam rady...
O występie pewnie jeszcze wspomnę, ale jeszcze nie czas, musicie być cierpliwi, bo Król Czasu bardzo, ale to bardzo nie lubi go wyprzedzać... (Taki nostalgiczny powrót do mojej ulubionej książki z dzieciństwa, o której na pewno jeszcze wspomnę przed Sylwestrem!).
Za wczoraj wytłumaczenie mam tylko jedno: jako jedyna artystyczna dusza w moim domu, zostałam zatrudniona do zakupu ozdób świątecznych i wystrojenia całego domu...


Nostalgia...

O tak.. Prim bardzo uwielbia powroty do czasów z pierwszych lat swojego życia.
Były takie niewinne, czas wcale tak nie pędził, a problemy, które wydawały się ogromne, są błahostką w stosunku do tych, które towarzyszą aktualnemu życiu...I tak ostatnio bardzo często nawiedza mnie nostalgia. Niekoniecznie jest ona zawsze związana ze wspomnieniami z dzieciństwa... Mogą to być kadry urwane ze wspomnień z poprzednich dni, lat, miesięcy.

Uwielbiam zaglądać w stare fotografie, czytać moje dawne prace, albo wiadomości wymienione z osobami, które wywarły ważny wpływ na moje życie.
Często wywołują we mnie różne emocje i za każdym razem to, co przeżywam jest odmienne i myślę, że to właśnie w nostalgii jest piękne. Bez względu na to, czy popłyną łzy, zaśmieję się głośno, załamię nad moim dawnym postępowaniem, czy poczuję ciepło na serduszku cieszę się, że przeżyłam właśnie to, co przeżyłam. Każda sytuacja nauczyła mnie wielu rzeczy, otworzyła mi umysł i oczy na pewne sprawy, a przede wszystkim ukształtowała mnie taką osobą, jaką jestem. Stałam się silniejsza, odporna na niepowodzenia, pewna siebie i przepełniona pasją i równowagą jak nigdy dotąd... Gdybym tylko mogła podziękować wszystkim osobom, które się do tego przyczyniły i wbrew pozorom w większości nie byli to wcale moi przyjaciele, chociaż oni byli zaczątkiem tego wszystkiego!

Czasami wydarzenia, z którymi trudno jest się nam pogodzić, które wydają się okropne i sprawiają nam ból wydają się być kompletnie niepotrzebne. W rzeczywistości każde z nich ma ukryty sens i znaczenie, trzeba być tylko dobrym Sherlockiem i odkryć co wniosły do naszego życia. Nic nie dzieje się bez przyczyny i każda przeciwność losu jest wbrew pozoru dobra. I nie żałujcie niczego, absolutnie niczego co zrobiliście i co przeżyliście, bo to już się nie powtórzy, czasu się nie cofnie i na zawsze odbiło piętno na waszej duszy, trzeba tylko umieć z tego korzystać...


Przeminęło z wiatrem i nie wróci więcej...



TBR Grudzień

Liczę na sporą ilość wolnego czasu w tym miesiącu, chociaż zakłóci ją z pewnością Biologia, której muszę poświęcić trochę czasu w święta. Prawdopodobnie przysiądę również do mojej powieści i nadrobię zaległości czytelnicze...

Uwaga! Chciałabym z całego serca poprosić Was teraz abyście mnie za to nie zlinczowali...

1.Cykl "Harry Potter" J.K.Rowling

Nigdy nie przeczytałam całej serii "Harry'ego Pottera" i tak... Jest się czego wstydzić przyznaję...
I tak jak filmy oglądnęłam wszystkie i jestem ich fanką, tak  moje pierwsze spotkanie z twórczością Rowling wcale mi się nie podobało... Odrzuciłam więc powieść panny Joanne i nie miałam ochoty czytać jej więcej...
Jednakże w tym roku postanowiłam Potterowi dać drugą szansę i... bardzo mi się podobało! Książka była magiczna i pierwszy rok w Hogwarcie, dla Harry'ego i jego przyjaciół .był w pewien sposób uroczy, ponieważ tak bardzo niewinny w stosunku do wydarzeń z kolejnych tomów... Nie wiem co miałam kiedyś w głowie, ale error w moim mózgu został naprawiony! Teraz jestem w połowie drugiej części, która również wywołuje u mnie pozytywne odczucia, dlatego pierwszymi książkami na Grudzień są wszystkie części, właśnie czarującego, "Harry'ego Pottera"!



2. "Psiego Najlepszego"Bruce Cameron

Ach a miałam więcej już nie czytać typowych obyczajówek... Tak się składa, że Święta są takim czasem, w którym bardzo często ulegam takiej literaturze, w szczególności jeżeli jest ona w klimacie świąt, a w "Psiego najlepszego" tego mi raczej nie zabraknie. I ten piesek na okładce... Jak go tylko zobaczyłam, moje serce się rozpłynęło i nie było już co zbierać, no poza książką! Jak już wiecie, a może nie,  jestem szczęśliwą posiadaczką suczki Golden retrievera i moja miłość do niej jest tak ogromna,  że  nie sposób wyrazić tego czymkolwiek, po prostu miłość życia i już! Zapewne teraz już domyślacie się, że był to kolejny powód dla, którego chcę przeczytać tę pozycję! Tyle psiaków i tyle słodyczy! Przesłodzę się tak, że żadnego wypieku w Święta nie zjem! 




A o czym opowiada "Psiego najlepszego"?

Życie Josha odmienia się, gdy do jego domu nieoczekiwanie wprowadza się ciężarna suczka Lucy. 
Pomimo braku doświadczenia mężczyzna stara się zająć psią gromadką najlepiej jak potrafi. Pomocy szuka w schronisku, gdzie  poznaje sympatyczną Kerri...



3. "Podaruj mi miłość", czyli zbiór świątecznych opowiadań...

Powiem Wam szczerze, że boję się tej pozycji... Po zbiorze opowiadań "Ktoś mnie pokocha" nie mogę mieć względem tej zbyt wygórowanych oczekiwań, ot taka lekka lektura, idealna na zimowe wieczory przy kominku... Mam nadzieję, że wprowadzą mnie w świąteczny, magiczny charakter i poczuję miłość w powietrzu i zastąpi mi tę utraconą... 
Wiem, że jej premiera była już bardzo dawno, ale jakoś od 2 lat nie mogłam się za nią chwycić, więc teraz przyszła na to pora... Z pewnością wywoła u mnie niejednokrotnie nostalgię, związaną z zeszłorocznym czasem około świątecznym i osobą, która niezmiernie mi się z tą  książką kojarzy...



A co znajdziemy w "Podaruj mi miłość"?

W zbiorze opowiadań zebranych przez Stephanie Perkins, autorki takich książek jak "Anna i pocałunek w Paryżu" oraz "Lola i chłopak z sąsiedztwa", możemy spodziewać sie przede wszystkim miłości przebijającej przez każdą kartkę książki oraz 12 historii spisanych przez 12 różnych pisarzy tych mniej znanych i tych bardziej jak:  Gayle Forman - autorka bestsellerowego "Zostań, jeśli kochasz"; Rainbow Rowell - znana m.in. z "Fangirl", czy "Eleonory i Parka"; David Levithan - współautor "Will Grayson, Will Grayson" oraz 'Księgi Wyzwań Dasha i Lily",  twórca "Każdego dnia" i jego kontynuacji "Pewnego dnia", a także Holly Black ( współautorka "Kronik Spiderwicka"), Ally Carter, Matta de la Pena, Jenny Han, Kelly Link, Myra McEntire, Laini Taylor(autorka "Córki dymu i kosci"), Kiersten White oraz samej Stephanie Perkins



4."Księga kodów podświadomości" Beaty Pawlikowskiej

Teraz zbaczamy ponownie ze świątecznej aury...
Boże Narodzenie jest nie tylko świętem pełnym magii, miłości i słodkości, ale również dobrym czasem na przemyślenia i zadumę. Osobiście uwielbiam książki psychologiczne, dotyczące świadomości samego siebie i różnych przypadków zaburzeń osobowości. Tym razem padło jednak na pozycję mającą uzmysłowić nam jak działa nasza podświadomość i mam na dzieję na przyzwoitą lekturę:)


5."Śnieg Widmo" Patryka Fijałkowskiego

Powiem Wam szczerze, że jest to książka, której lektury nie mogę się doczekać! Wydaje mi się być melancholijną opowieścią, pełną rozważań i próbującą rozwiać tajemnice skłębione wokół historii głównego bohatera. Oczekuję pięknie napisanego tekstu, mroźnego klimatu i mojego umysłu  proszącego o wyjaśnienie zagadki. Jest to debiut Patryka, dlatego też jestem niezmiernie ciekawa tego, co wyszło spod jego pióra.


Sama nie do końca wiem co czek mnie na kartach tej powieści, dlatego postanowiłam Wam przedstawić blurb umieszczony z tyłu książki, mnie on osobiście ogromnie zainteresował:)

"Piotrek biegał w dzieciństwie po zamarzniętej rzece i wpadł tam na stół zastawiony kartami do gry.
Już o tym nie pamięta, choć powinien. Teraz kocha kobietę, której nie potrafi uratować.
O tym nie zapomni nigdy.
Czy dałem z siebie wszystko? - pyta podczas mdłych, samotnych nocy. Gdzieś tam może być rozwiązanie. Szuka go, przemierzając ulice śpiącego miasta. Każdy znak drogowy, pęknięcie w chodniku, kałuża, ulica, mgła, latarnia, wszystko to może kryc w sobie tajemnicę."




Jeśli chodzi o dzisiejszą świąteczną herbatkę, to została ona wypita do końca, a to oznacza, że dziś już się z Wami muszę pożegnać...
Mam nadzieję, że spodobała Wam się wstawka o nostalgii pełna rozmyślań i filozofii, ale bardzo lubię pisać tego typu teksty. Zdradzę Wam, że w kolejnym poście również znajdzie się tego typu wypowiedż:)
Jeżeli zainteresowała Was któraś z moich Grudniowych pozycji będziecie chcieli jej recenzję, śmiało piszcie w komentarzach! Oczywiście jeżeli chcielibyście, abym w kolejnych wpisach porozważała konkretne problemy, aspekty życia, to również możecie mnie o tym powiadomić!
Czekam na komentarze i może jakąś dyskusję?
Ściskam i życzę dużo czytania!
Wasza Oluś/Prim:3

#7 "Flamingi gryzą jak musztarda", czyli konkurs u Emmy Profond

Witam Was moi drodzy po dłuższej przerwie, nad czym bardzo ubolewam, albowiem pisanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność i bardzo żałuję, ...