piątek, 13 października 2017

#2 Herbatka przy książce - recenzja "Naznaczonych śmiercią" Veroniki Roth

Witajcie po miesięcznej przerwie!
Dziękuję za ciepłe przyjęcie i miłe słowa!
Przepraszam za długą nieobecność, to się więcej nie powtórzy, obiecuję... a przynajmniej się postaram. Moje roztargnienie bierze czasem nade mną górę  i wtedy zapominam o wszystkim...


A dziś zapraszam Was na pierwszy post Herbatki przy książce, w której będę Wam recenzować pozycje, które udało mi się w ostatnim czasie przeczytać.
Musicie bowiem wiedzieć, że Prim jest ogromnym molem książkowym i czasem chciałaby wniknąć do jednej z książek, by zapomnieć o problemach rzeczywistości. Miewa również przez nie zwidy, na przykład zamiast wrony widzi lecącego na niebie smoka. Bywa również, że jej życie zlewa się z książkami, a nawet jej związek to w pewnym sensie romans rodem z Igrzysk śmierci. Tak, teraz wyszło na jaw, że jestem wariatką, ale to w sobie właśnie lubię. Kiedyś pewna osoba powiedziała mi, że wariaci to ludzie, którym nie chce się już udawać. A ja chcę być szczera do bólu, chcę być sobą i nigdy więcej nie będę udawać kogoś, kim nie jestem, bo życie pokazało mi, że warto.

Może kiedyś opowiem Wam coś więcej na ten temat, ale teraz chwyćcie Wasze ulubione kubki i przyrządźcie sobie swoją ulubioną herbatkę!  Podróż w świat książek czas zacząć!



Nie ma miejsca na honor, gdy chodzi o przetrwanie.
Autorka bestsellerowego cyklu "Niezgodna" powróciła z kolejną powieścią. Czy dobrą?  Nie tak, jakbym chciała i z pewnością nie tego się po tej pozycji spodziewałam. Kiedy tylko usłyszałam, że Veronica Roth wydaje nową książkę nie mogłam doczekać się jej premiery w Polsce. Śliczna okładka, tematyka, tytuł i sam fakt, iż napisała ją autorka jednej z moich ulubionych serii, opętały mój umysł i przekonały, by po nią sięgnąć. W prawdzie przyznaję, że cykl "Niezgodnej" nie jest zbytnio oryginalny, brak w nim głęboko rozwiniętych psychologicznie portretów bohaterów, niesamowitego pióra i nie zmienił raczej mojego życia, ale mam pewną nostalgię do tej serii. Czy będę ją mieć do "Naznaczonych śmiercią"? Nie wiem, autorka bowiem planuje kolejną część, mam nadzieję, że lepszą i chociaż książka nie zachwyciła mnie w 100% to jednak miała w sobie coś, co zachęca mnie by sięgnąć po kolejną.



"Naznaczeni śmiercią" to historia dwóch nastolatków (Akosa i Cyry) z dwóch wrogich sobie plemion - Shotet i Thuvhe. Cała powieść dzieje się na planecie Thuvhe - jednej z dziewięciu planet w galaktyce rządzonej przez statek kosmiczny zwany Zgromadzeniem. Całą galaktykę otacza tzw. Nurt - przepływająca przez każdego mieszkańca  galaktyki życiodajna siła, nadająca każdemu indywidualne zdolności. Na każdej planecie znajdują się wyrocznie, które widzą trzy możliwe wizje przyszłości, jednakże zdarzają się przypadki, gdy przyszłość danej osoby jest jednoznaczna, nazywa się ją wówczas losem. 
Planetę Thuvhe zamieszkują dwa wspomniane wcześniej plemiona: uznany przez Zgromadzenie lud Thuvhe i uważany za barbarzyński lud Shotet.  Pewnego dnia Zgromadzenie łamie zasady i wyjawia losy wszystkich wybrańców, co doprowadza do zamieszania i porwania przez lud Shotet Akosa wraz z jego bratem. Tam zostaje przydzielony by służyć siostrze przywódcy plemienia - Cyrze Noavek, o dość bolesnych zdolnościach...



To co bardzo mnie zachwyciło, a wręcz zauroczyło jest świat, jaki wykreowała Veronika. Jest bardzo ciekawy, fascynujący i sprawia, że chcemy poznać bliżej zasady nim rządzące. W prawdzie autorka rzuca nas na głęboką wodę i trudno jest z początku zrozumieć nieznane nam dotąd słownictwo i wydarzenia dziejące się w książce, ale im bardziej się w nią zagłębiamy tym lepiej go rozumiemy i chcemy w nim pozostać. Roth z pewnością ma ogromną wyobraźnię, co udowodniła doskonale i w przeciwieństwie do "Niezgodnej" popisała się oryginalnością.



Bohaterzy nie urzekli mnie szczególnie, ale najbardziej zżyłam się z postacią Cyry. Nie była może świetnie wykreowana i wyróżniająca się osobliwym charakterem, ale przypomina trochę mnie, choć nie do końca. Żyła w lęku, bólu i bezsilności, ale miłość dodała jej odwagi. Podobała mi się jej ciekawość świata i zainteresowanie odmiennymi kulturami.
 Do gustu mniej przypadł mi Akos, którego mam wrażenie, że za mało poznałam. Denerwowała mnie nijakość jaką przy nim odczuwałam, chociaż pomysł na postać był zachęcający. Na uwagę zasługuje również brat Cyry - Ryzek, który jest idealnym przykładem na to, co może stać się z człowiekiem, gdy panicznie się boi, jednocześnie dążąc do władzy nad całym światem. Trochę przypomina mi metaforę Adolfa Hitlera, acz nie do końca.



Kolejnym aspektem książki jest akcja, która jest największą wadą książki i która niestety sprawiła, że tak się na niej zawiodłam. Nie chodzi o to, że nie było jej wcale i nic się nie działo. Wręcz przeciwnie, ale została opisana przez Roth tak, że kompletnie nie trzyma czytelnika w napięciu i nie wywołuje mocnych wstrząsów emocjonalnych, które tak kocham i na które zawsze czekam, czytając książkę. Szkoda, bo gdyby to podrasować, pewnie stałaby się jedną z moich ulubionych pozycji.



Jedną z bardziej magicznych rzeczy w "Naznaczonych śmiercią", która wyszła Veronice bardzo zgrabnie i naturalnie jest relacja między Akosem i Cyrą. Z pewnością można nazwać ją perełką tej powieści. Obserwując rozwijające się między nimi uczucie, przypomniałam sobie moją pierwszą miłość i nie skłamię, mówiąc że kilka łez potoczyło mi się wtedy po policzku. Roth bardzo realnie nakreśliła to uczucie i mogę powiedzieć, że Akos i Cyra są w nim bardzo uroczy. Zdecydowanie jestem większą fanką relacji między nimi niż tej przedstawionej w "Niezgodnej".



Ostatnią rzeczą jaką chcę poruszyć to imiona postaci. Są nietypowe i miałam problemy z prawidłowym przeczytaniem części z nich. Fakt, faktem są bardzo oryginalne i pozwalają lepiej wczuć się w specyficzny charakter powieści i to wychodzi autorce na plus. Gorzej z tym, o czym już wspomniałam - prawidłowym ich odczytaniem. Na szczęście autorka zamieściła filmik, w którym tłumaczy, jak je przeczytać, więc problem mamy z głowy. Jeśli chcielibyście wziąć się do przeczytania "Naznaczonych śmiercią", zachęcam do obejrzenia go przed lekturą. Mnie bardzo pomógł.




No dobrze, Prim już przedstawiła mniej więcej, co jej się podobało, a co nie, ale teraz przyszedł czas na podsumowanie całego bałaganu u góry.
"Naznaczeni śmiercią" nie są złą książką, ale do arcydzieła wiele im brakuje. Widać postęp Veroniki w kreacji świata i bohaterów, ale coś nie wyszło przy opisywaniu akcji. Książka na pewno nietuzinkowa ze względu na fabułę i świat, aczkolwiek niestety trochę zmarnowany potencjał. Jeśli macie ochotę sięgnijcie po nią, chociażby ze względu na niesamowitą wyobraźnię autorki. Dla mnie niestety typowy średniaczek, po którego przeczytaniu czułam ogromny niedosyt i rozczarowanie. Mimo wszystko dam "Naznaczonym śmiercią" drugą szansę i sięgnę po kolejną część, bo muszę przyznać, że jest kilka wątków, których jestem ciekawa. Tęsknie również za relacją Cyry i Akosa oraz światem wykreowanym przez Roth.
Dla osób mniej obeznanych w świecie książek może być ona niezłą frajdą, jednakże dla mnie po moich ostatnich lekturach, które zawyżyły poziom w mojej ocenie, mam co do niej mieszane uczucia.



CZAS NA PRZYZNANIE GWIAZDEK!

JĘZYK  0,5/1
ORYGINALNOŚĆ  1/1
ODPOWIEDNI KLIMAT  0,5/1
KREACJA BOHATERÓW  0,5/1
KREACJA ŚWIATA PRZEDSTAWIONEGO  1/1
CIEKAWOŚĆ  0,5/1
EMOCJONALNOŚĆ I NAPIĘCIE  0,25/1
OKŁADKA I WYDANIE  1/1
MAGIA POWIEŚCI  0,5/1
OGÓLNE WRAŻENIE  0,75/1

RAZEM: 6/10 


Nie mogłam się oprzeć i musiałam sfotografować Naznaczonych śmiercią
  
z moją największą MIŁOŚCIĄ ŻYCIA, czyli moim psiakiem - TULĄ

Na koniec mała niespodzianka, czyli portret Cyry Noavek, która urzekła mnie w tej powieści i  po prostu musiałam, no musiałam ją naskrobać...


To wszystko na dzisiaj, mam nadzieję, że post Wam się spodobał i bawiliście się czytając równie dobrze, co ja pisząc i oceniając krytycznym okiem.
Oczywiście podkreślam, że jest to MOJA opinia i NIE musicie się z nią zgadzać! Zapraszam do dyskusji na dole i dajcie znać jeśli już macie lekturę tej pozycji za sobą!
Ściskam i pozdrawiam
Wasza zaczytana Prim:3

P.S. Nie zapomnijcie o herbatce!


#7 "Flamingi gryzą jak musztarda", czyli konkurs u Emmy Profond

Witam Was moi drodzy po dłuższej przerwie, nad czym bardzo ubolewam, albowiem pisanie tutaj sprawia mi ogromną przyjemność i bardzo żałuję, ...